Firmy traktują AI jak "Einsteina na zapleczu", a największy potencjał jest gdzieś indziej

- - Transformacja cyfrowa i zmiany związane z Przemysłem 4.0 czy 5.0 to proces, który daleko wykracza poza typowe wdrożenie nowych narzędzi, systemów czy maszyn, gdyż dotyka struktury i kompetencji, ale przede wszystkim - podstawy i sposobu myślenia pracowników - podkreśla w rozmowie z WNP Mateusz Majewski, IT&Digital Director w Grupie Saint-Gobain w Polsce.
- - Poziom edukacji technicznej, inżynierskiej w Polsce jest bardzo wysoki. Kompetencje absolwentów, szczególnie w kwestii IT, automatyki, robotyki, analizy danych, są naprawdę na poziomie porównywalnym, a nawet czasami wyższym niż na najlepszych rynkach europejskich - ocenia nasz rozmówca.
- - Dużą barierą wejścia w profesjonalne wykorzystanie AI przez firmy jest dziś nie do końca jeszcze zbudowana kompletność danych źródłowych, które mogą być wykorzystywane przez algorytmy. Właśnie ta niedojrzałość środowisk danych oraz brak ich uspójnienia, a także integracji systemów pozostaje dla biznesu wyzwaniem - uważa Mateusz Majewski.
- Rozmowa jest częścią cyklu wywiadów, które posłużą za osnowę raportu "Od taśmy do algorytmu. Jak cyfryzacja kształtuje przyszłość przemysłu", przygotowywanego przez WNP Economic Trends w związku z Forum Nowego Przemysłu (Katowice, 14-15 października 2025 r.). Premiera w październiku.
Zacznijmy od szczerego wyznania: jak ocenia pan dojrzałość cyfrową swojej firmy?
- Oceniam ją jako organizację bardzo dojrzałą i świadomą - zarówno w dziedzinie automatyzacji, jak i cyfryzacji. I nie tylko w kontekście produkcyjnym, ale też ogólnie, patrząc na całokształt jej działania.
Może pan uzasadnić taką ocenę? Jakie inwestycje z dziedziny cyfryzacji i digitalizacji bądź powiązanych z nimi innych elementów Przemysłu 4.0 - robotyzacji i automatyzacji - przeprowadziliście w ostatnim pięcioleciu?
- W ostatnich latach konsekwentnie realizujemy strategię transformacji cyfrowej. Kluczowymi filarami są tu bezpieczeństwo, automatyzacja (i nie mówię tylko o automatyzacji przemysłowej, ale także tej na poziomie back office'u), efektywność operacyjna i zrównoważony rozwój.
Zdecydowany priorytet stanowi bezpieczeństwo, dlatego wdrażamy rozwiązania nadzoru, wykorzystujące algorytmy sztucznej inteligencji, pozwalające bardziej proaktywnie reagować na potencjalne zagrożenia. Rozwijamy nowoczesne systemy klasy MES (Manufacturing Execution System), oparte na wiodących platformach technologicznych, dzięki czemu zyskujemy transparentność procesów produkcyjnych i możliwość precyzyjnej optymalizacji, w niektórych obszarach nawet w czasie rzeczywistym.
Strategia Saint-Gobain jest ściśle powiązana z celami ESG, więc wprowadzamy rozwiązania, które pozwalają konsolidować dane z różnych źródeł.
Jesteśmy rozproszoną organizacją - ze zróżnicowanym procesem produkcji, różnymi typami wyrobów, więc te dane są bardzo różnorodne. Duży wysiłek kładziemy na to, by je zebrać z rozmaitych źródeł, skonsolidować i - na ich bazie - podejmować efektywne decyzje, szczególnie w kontekście lepszego zarządzania zasobami.
A jakie cyfryzacyjne przedsięwzięcia, w tym zwłaszcza te powiązane z Przemysłem 4.0, planujecie w perspektywie kilku najbliższych lat?
- Stale obserwujemy rynek i technologie oraz badamy możliwości, które mogą wzmocnić naszą efektywność czy przełożyć się na przewagę konkurencyjną.
W perspektywie najbliższych lat planujemy konsekwentną realizację strategii skoncentrowaną na konsolidacji platform technologicznych, a co za tym idzie - danych master data, a także automatyzacji procesów. Chcemy rozsądnie i z pełną odpowiedzialnością wykorzystywać sztuczną inteligencję, ale inwestujemy w bardzo przemyślany sposób, wdrażając te rozwiązania, które niosą ze sobą realny, mierzalny efekt.
Macie na celowniku konkretne przedsięwzięcia w tym kontekście czy mówimy raczej o ogólnym kierunku?
- Na pewno chcielibyśmy jeszcze bardziej wzmóc automatyzację i rozwijać się w kontekście Przemysłu 5.0, czyli wszystkich urządzeń "ubieralnych" na człowieka. Dziś dużo się o tym mówi, ale realne projekty pokazują, że niewiele się w tej mierze dzieje. Duży potencjał ma sztuczna inteligencja oparta na języku naturalnym i - przede wszystkim - dane.
Są w Polsce obszary, gdzie dostępność wysoko wykwalifikowanych specjalistów z doświadczeniem w integracji przemysłu oraz IT jest ograniczonaJakie są kluczowe kryteria przy podejmowaniu decyzji o tego typu inwestycjach? Czy to wyłącznie kwestia redukcji kosztów, sytuacji na rynku pracowników?
- Każdy z tych elementów może odgrywać kluczową rolę w decyzjach dotyczących inwestycji cyfrowych. Zależy to od kontekstu i specyfiki konkretnego projektu. Takie decyzje mogą wynikać z bieżących potrzeb operacyjnych, celów strategicznych oraz biznesowych, uwarunkowań środowiskowych czy uwarunkowań regulacyjnych.
Naszym centrum uwagi niezmienne pozostają trzy podwaliny: człowiek i jego bezpieczeństwo, środowisko oraz klient. Wokół tych czynników budujemy logikę inwestycyjną i decydujemy o priorytetach.
Gdybym miał wskazać jeden "motywator", którym się kierujemy z perspektywy czysto biznesowej, to jest nim predykcja i przewidywalność, zarówno w planowaniu produkcji, zarządzaniu łańcuchem dostaw, jak i alokacji zasobów. Dzisiaj w dynamicznym i zmiennym otoczeniu zdolność do szybkiego reagowania stanowi o realnej przewadze na rynku.
Jesteśmy firmą przemysłowo-handlową, więc patrzymy na procesy end-to-end: od surowca, przez produkcję, aż po klienta. Stąd cały nasz ekosystem informatyczny ma przede wszystkim wspierać kluczowe procesy operacyjne, dostarczając wymierną wartość biznesową.
Patrząc zaś na całokształt systemów wspierających poszczególne komórki w procesie od surowca do klienta: dziedziną, w której krzyżują się wszystkie kluczowe procesy (planowania materiałowego, zamówień, zarządzania zapasami, projektowania, zaopatrzenia, kontroli produkcji, finansów i logistyki), jest MRP, czyli Manufacturing Resource Planning. To zintegrowane środowisko i punkt do podejmowania decyzji, który rzeczywiście przekłada się na efekt.
Z kim współpracujecie przy wprowadzaniu cyfryzacyjnych rozwiązań? Czy to wyłącznie zewnętrzni dostawcy, czy też startupy, uczelnie lub centra badawczo-rozwojowe?
- Jesteśmy częścią globalnej organizacji, więc mamy centra kompetencyjne na całym świecie i współpracujemy z bardzo szerokim wachlarzem dostawców.
Jeśli chodzi o strategiczne systemy, to wybieramy rzetelnych globalnych dostawców i sprawdzone technologie. Często korzystamy też z kompetencji lokalnych, wyspecjalizowanych partnerów, rozmawiamy ze startupami i centrami badawczo-rozwojowymi, chętnie angażujemy środowiska akademickie.
Szczególnie te ostatnie cenimy za świeże podejście, spojrzenie na pewne kwestie z innej perspektywy, za zdolność analityczną, gotowość do eksperymentów czy przewidywania tego, jak będzie wyglądała technologia przyszłości.
Jakie bariery widać przy wdrażaniu tego typu projektów w Polsce? Czy nasze startupy i uczelnie mają wystarczające kompetencje i zasoby?
- Wyzwania, które identyfikujemy na poziomie polskim, wynikają z pewnej różnorodności geograficznej: mamy ośrodki przemysłowe i dobre uczelnie, gdzie z takimi kompetencjami nie ma problemu. Ale są też połacie kraju, gdzie dostępność wysoko wykwalifikowanych specjalistów - z doświadczeniem w integracji przemysłu oraz IT w digitalizacji - jest ograniczona.
Myślę, że potrzebujemy więcej inicjatyw łączących naukę z przemysłem i administracją publiczną - takich, na których można się inspirować, gdzie można coś podpatrzeć...
Cyfryzacja bez integracji systemowej nie istnieje, ale nie wszystko da się zintegrować. Klucz - ocena ryzykaJak wyglądają dziś stopień oraz efekty wykorzystywania gromadzonych danych, szczególnie tych produkcyjnych? Jakie są wasze plany, np. w kwestii smart factory, przemysłowego internetu rzeczy, cyfryzacji zasobów, wirtualnych bliźniaków?
- Siłą naszej grupy pozostaje różnorodność - i to zarówno w zakresie zakładów produkcyjnych, jak i szerokiego portfolio produktów. To przekłada się na złożoność gromadzonych danych.
Nasze działania koncentrują się dziś na optymalizacji i standaryzacji danych - tak, aby jeszcze lepiej mogły służyć jako solidna podstawa do decyzji. Budujemy środowisko dla danych, które już pozwala i które także w przyszłości pozwoli nam lepiej patrzeć na procesy w sposób całościowy. I to niezależnie od typu produkcji, zakładu czy też kraju, w którym funkcjonujemy.
Czym bardziej jesteśmy świadomi naszych danych, tym bardziej podejmujemy coraz lepsze, właściwe decyzje, a możemy posiłkować się też mechanizmami sztucznej inteligencji, które nas w tym dzisiaj bardzo dobrze wyręczają. Rozwiązania oparte na IoT (internet rzeczy - przyp. red.) czy AI realizowane są tam, gdzie przynoszą mierzalną wartość.
Już dziś są takie obszary naszych fabryk, gdzie jesteśmy gotowi prowadzić procesy w pełni zautomatyzowane, w tzw. trybie zgaszonego światła, gdzie przy produkcji nie ma żadnego człowieka, a tylko centrum nadzoru procesem. W innych zaś obszarach naszych fabryk nie wyobrażam jeszcze sobie dzisiaj realizacji procesów produkcyjnych bez udziału człowieka, jego wiedzy i doświadczenia, bez wykształconej kadry, która dba o jakość finalnego produktu.
Cyfryzacja nie jest dla nas celem samym w sobie, lecz narzędziem do budowy realnej wartości i przewagi operacyjnej.
Cyfryzacja to szanse, ale też pewne niebezpieczeństwa. Jak oceniacie potencjał i zagrożenia związane z pozyskiwaniem oraz wymianą danych z dostawcami i klientami?
- Cyfryzacja bez integracji systemowej nie istnieje! Nowoczesne środowisko produkcyjne opiera się przede wszystkim na komunikacji pomiędzy systemami, na wzajemnym uczeniu się pomiędzy elementami procesu, a do tego konieczna jest również wymiana danych z otoczeniem zewnętrznym.
Mamy bardzo ustandaryzowany partnerski model współpracy i angażujemy naszych dostawców oraz klientów w procesach integracyjnych; przy czym każda integracja jest świadoma, poprzedzona szczegółową analizą partnera, zwłaszcza pod kątem dyscypliny w cyberbezpieczeństwie czy potencjalnych ryzyk, jakie może nieść z sobą wymiana danych.
To oczywiście nie jest prosty proces. Wymaga nie tylko oceny kompetencji technicznych, ale również zrozumienia tego, w jaki sposób nasz partner podchodzi do zarządzania danymi i bezpieczeństwem informacji, w jakim stopniu jego "maturity" (dojrzałość - przyp. red.) jest rozwinięte, by móc zintegrować się z naszymi systemami.
Na podstawie takiej analizy podejmujemy decyzję, dotyczącą architektury, rozwiązań zabezpieczających czy narzędzi, z których będziemy korzystać. Oczywiście nie wszystko da się zintegrować i nie każdą współpracę da się tu zrealizować.
Są przypadki, że rezygnujemy z integracji, jeśli ocena ryzyka wskazuje na zbyt duże zagrożenie dla którejkolwiek ze stron. Jest to podyktowane troską o bezpieczeństwo systemów naszych, jak i o bezpieczeństwo partnera, który nie zawsze może być jeszcze gotowy na taką pełną integrację z naszym środowiskiem.
Generalnie jednak potencjał wymiany B2B jest ogromny i wciąż rośnie, tyle że trzeba to robić w sposób kontrolowany, dobrze zaprojektowany, bezpieczny; wtedy uzyskujemy realną wartość dla obu stron procesu.
Budowanie otwartości na zmianę i nową technologię to proces, który nie ma końcaJak cyfryzacje czy w ogóle przemiany z kręgu Przemysłu 4.0 wpływają bądź wpłyną na sposób zarządzania i kulturę organizacyjną firmy? Czy w związku z tym wprowadzono u was jakieś zmiany kadrowe, przekwalifikowanie pracowników, jakichś liderów transformacji?
- Transformacja cyfrowa i zmiany związane z Przemysłem 4.0 czy 5.0 to proces, który daleko wykracza poza typowe wdrożenie nowych narzędzi, systemów lub maszyn, gdyż dotyka struktury i kompetencji, ale przede wszystkim podstawy i sposobu myślenia pracowników. Czasami jest to związane ze strachem przed automatyzacją procesów i zastąpieniem pewnych kompetencji przez maszynę.
W naszym przypadku budowanie otwartości na zmianę i nową technologię to ciągły proces - i świadomie przyjmujemy, że nie ma on końca. Traktujemy to jako element długofalowej strategii rozwoju organizacji.
Jeśli zaś chodzi o powoływanie liderów zmiany, konkretnych osób, które kierują tym procesem, to inwestujemy w rozwój naszych zespołów wewnętrznych i mamy liderów transformacji cyfrowej, ale korzystamy też z doświadczenia profesjonalnych konsultantów zewnętrznych, wspierających nas przy konkretnych projektach czy też dostarczających nam specjalistyczne kompetencje.
Prowadzimy też programy rozwojowe, programy przekwalifikowania - zmiany kompetencji. A przede wszystkim IT otwarcie rozmawia z "biznesem". Ten dialog jest ważny, by móc z wyprzedzeniem przygotowywać nasze kadry, aby były gotowe podążać za naszą strategią cyfrową.
Dużo wdrożeń systemowych opiera się nie tylko na zmianie samego systemu, interfejsu czy ekranu, tylko na przemianie sposobu myślenia i na przejściu na inny model działania. Ta zmiana jest bardziej organizacyjna niż systemowa.
Skoro już o kadrach mowa, jak pan ocenia obecny system kształcenia kadr ze specjalności wykorzystywanych w cyfryzacji czy w ogóle w Przemyśle 4.0? Jakie zmiany są tu potrzebne i jaka powinna być tu rola państwa, a jaka firmy?
- Z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć, że poziom edukacji technicznej, inżynierskiej w Polsce jest bardzo wysoki. Kompetencje absolwentów, szczególnie w dziedzinie IT, automatyki, robotyki, analizy danych są naprawdę na poziomie porównywalnym, a nawet czasami wyższym niż na najlepszych rynkach europejskich.
Mamy zatem bardzo mocne zaplecze do tego, żeby nasze usługi cyfrowe świadczyć szerzej, nie tylko dla Polski. Widać w naszym kraju wiele uczelni, które naprawdę dobrze przygotowują młodych ludzi do pracy w dziedzinach kluczowych dla cyfryzacji i nowoczesnego przemysłu. Przy czym - jak już wspomniałem - jednocześnie obserwujemy pewne różnice w dostępności wykwalifikowanej kadry pomiędzy poszczególnymi regionami naszego kraju.
Tam, gdzie funkcjonują ośrodki akademickie czy technologiczne, dostęp do tzw. talentów jest rzecz jasna znacznie łatwiejszy. W innych lokalizacjach - szczególnie na obszarach bardziej wykluczonych cyfrowo - dostęp do specjalistów gotowych do pracy w środowisku Przemysłu 4.0 pozostaje pewnym wyzwaniem.
Uważam, że państwo powinno koncentrować się na systemowym wsparciu współpracy pomiędzy edukacją i przemysłem. Biorąc pod uwagę konkretne potrzeby sektorowe, pożądane jest umożliwienie relokacji, jej wsparcie, tworzenie klas czy grup patronackich, sprofilowanych programów - pod kątem konkretnych potrzeb biznesowych czy tego, co dziś dzieje się na rynku.
Biznes w tym procesie też ma swoją odpowiedzialność. Nie tylko w kontekście oferowania praktyk czy staży albo współpracy z uczelniami, ale poprzez ciągły rozwój pracowników i tworzenie środowiska, w którym zmiana i chęć uczenia się stały się elementami codziennego życia.
Partnerskie podejście między biznesem, sferą edukacyjną, instytucjami publicznymi oraz tym, co robi rząd, to klucz, aby budować kadry gotowe do wyzwań, które stoją przed nami - choćby w sztucznej inteligencji czy transformacji cyfrowej przemysłu i w ogóle biznesu.
Kupując skomplikowaną, drogą maszynę, nie możemy zapominać, że jej system IT będzie wymagał budżetu na modernizacjęDla budowy sprzyjającego cyfryzacji klimatu nie bez znaczenia jest i to, jak funkcjonuje szeroko rozumiany sektor publiczny - w krajach cyfrowo zaawansowanych mocno "ucyfrowiony". W jakim stopniu w Polsce cyfryzacja administracji i działania państwa przyczyniają się do budowy kultury innowacyjnej społeczeństwa i wsparcia dla biznesu? No i czy ułatwia to dziś zmiany cyfryzacyjne i te z gatunku Przemysłu 4.0?
- W Polsce od kilku lat obserwujemy wiele pozytywnych przykładów tego, że działania administracji publicznej rzeczywiście wspierają transformację cyfrową - zarówno poprzez cyfryzację usług publicznych, jak i różnego rodzaju granty. Da się dostrzec coraz więcej procesów, które można zrealizować online i coraz więcej platform oraz narzędzi przeznaczonych dla biznesu. Ten kierunek jest zbieżny z tym, co się dzieje w krajach najbardziej zaawansowanych cyfrowo.
Jednocześnie skala wyzwań dla państwa wciąż jest bardzo duża i moim zdaniem część tych projektów (szczególnie pod względem legislacyjnym) jest prowadzona w sposób dość chaotyczny i niezbyt przyjazny z perspektywy technologii biznesowej.
Trochę brakuje spójności, przewidywalności i często wystarczającego czasu na dostosowanie systemów do nowych regulacji, co w praktyce utrudnia prowadzenie takich zmian.
Dlatego myślę, że - jako biznes - potrzebujemy przede wszystkim dialogu, regulacyjnej stabilności i partnerskiego podejścia między administracją publiczną a sektorem publicznym czy prywatnym, które faktycznie uwzględnią realia technologiczne w naszych biznesach oraz złożoność środowisk systemowych, szczególnie w tak dużych organizacjach, jak nasza.
Mimo tych wyzwań, wierzę w potencjał współpracy oraz w to, że zrozumienie administracji dla potrzeb transformacji cyfrowej będzie lepsze. Liczę też, że w kolejnych latach kierunek tych działań będzie kontynuowany i pogłębiany - z korzyścią dla całego ekosystemu gospodarczego.
Jak w ogóle ocenia pan poziom świadomości i ochrony przed cyberatakami w przemyśle?
- O ile w naszej firmie poziom świadomości, co do zagrożeń cybernetycznych jest bardzo wysoki, a bezpieczeństwo (zarówno personalne, jak i cybernetyczne) to priorytet, o tyle - na podstawie swoich branżowych doświadczeń z rynku - wiem, że ten obszar, szczególnie w MSP, wymaga zdecydowanego wzmocnienia.
Wiele firm nie ma po prostu możliwości zatrudnienia dedykowanego specjalisty od spraw bezpieczeństwa cybernetycznego i stąd wiedza o podstawowych elementach, które powinny być w ramach struktury IT dostarczane, jest trochę fragmentaryczna, a może i całkowicie nieobecna...
Wyzwaniem jest też pewnego rodzaju elastyczność, jeśli chodzi o inwestycje, zwłaszcza w infrastrukturze przemysłowej czy produkcyjnej: systemy produkcyjne są dzisiaj zbudowane w bardzo dużym stopniu na osnowie IT, posiadają sterowanie za pomocą aplikacji, komputera, sterowników PLC (programowalne sterowniki logiczne - przyp. red.), a tymczasem wiele firm zapomina czasem, by zabezpieczyć budżet na rozwój tych systemów...
Kupując skomplikowaną, drogą, często budowaną na zamówienie, wyposażoną w rozwiązania IT/OT (Technologie Informacyjne/Technologie Operacyjne - przyp. red.) maszynę, której zakup ma się zwrócić w przeciągu 15-20 lat, nie możemy zapominać, iż jej system IT za 3-5 lat będzie wymagał budżetu na modernizację. To coś, co wymaga opieki i aktualizacji.
Czy to wyłącznie wyzwanie dla biznesu? Jakie działania powinno podjąć w tej kwestii państwo?
- Moim zdaniem również państwo powinno odgrywać istotną rolę w procesie konstruowania odporności cybernetycznej sektora przemysłowego - poprzez upowszechnianie wiedzy, edukację, język dopasowany do realiów mniejszych przedsiębiorstw, a także budowę ogólnodostępnej bazy wiedzy, dobrych praktyk i procedur, którymi można się kierować.
Brakuje np. szybkich i skutecznych systemów ostrzegania o krytycznych zagrożeniach. Często dowiadujemy się z mediów, że coś się dzieje w naszej przestrzeni, ale brakuje alertu, który trafiałby do przedsiębiorstw, informując je, że trzeba podnieść poziom wrażliwości na potencjalne ryzyko. Istotne byłoby też ułatwienie dostępu do technologicznego wsparcia.
W kontekście niskich możliwości zatrudniania specjalistów do spraw cyberbezpieczeństwa, czymś oczekiwanym przez mniejsze firmy byłaby budowa "punktów doradczych", dostarczanie audytów bezpieczeństwa, wykazujących, jakie elementy wymagają poprawy. Również przydatne byłyby granty na dostosowanie czy doposażenie swej infrastruktury tak, aby wzmocnić jej odporność w przestrzeni cybernetycznej. To powinien być wspólny wysiłek zarówno państwa, sektora, jak i środowisk eksperckich.
Wspomniana współpraca powinna się intensyfikować, bo zagrożenia są i będą coraz bardziej złożone, coraz bardziej dynamiczne i trzeba będzie coraz bardziej pracować, by tę odporność we własnych organizacjach budować.
Dla wielu przedsiębiorstw inwestycje w zaawansowane technologie cyfrowe obarczone są dużym ryzykiemCo - pana zdaniem - jest główną przyczyną dotychczasowej powolnej cyfryzacji polskich firm?
- Przyczyn takiego stanu rzeczy jest wiele i warto je rozpatrywać, nie szukając jednej, uniwersalnej odpowiedzi. Na pewno wpływ ma relatywnie wysoki "punkt wejścia" inwestycyjnego - zarówno pod kątem finansowym, jak i kompetencyjnym.
Dla wielu przedsiębiorstw, szczególnie tych z sektora małych i średnich, inwestycje w zaawansowane technologie cyfrowe są obarczone dużym ryzykiem; niekoniecznie też umożliwiają policzenie zwrotu z inwestycji.
Jedną z barier są obawy przed niepowodzeniem, niską skalowalnością wdrożenia czy też kwestiami związanymi z cyberbezpieczeństwem i ochroną know-how.
Nie bez znaczenia pozostaje wreszcie pewien dług technologiczny - wiele firm pracuje na infrastrukturze, którą projektowano bez myśli o integracji ze współczesnymi rozwiązaniami cyfrowymi. W takich warunkach wprowadzanie nowoczesnych technologii cyfrowych staje się bardzo trudne, kosztowne i czasochłonne.
Ważne są też kultura organizacyjna i postawa kadry zarządzającej - w niektórych firmach może brakować strategicznego podejścia do transformacji cyfrowej, długofalowego planowania oraz liderów zmiany.
Inna sprawa, że nie każda technologia sprawdzi się w każdym przypadku... Na przykład nie dla każdego środowiska ma sens przenoszenie do chmury obliczeniowej, szczególnie jeśli mówimy tu o systemach sterujących procesami produkcyjnymi, które działają lokalnie w odseparowanych, wyspecjalizowanych środowiskach on-premises. Często to rozwiązania bezpośrednio powiązane z bezpieczeństwem ludzi oraz ciągłością biznesową, gdzie dostęp do danych z tych systemów musi być natychmiastowy i niezależny od czynników zewnętrznych. Dlatego chmura w przemyśle, gdzie mamy do czynienia ze sterowaniem produkcją, jest nadal traktowana jako decyzja, która musi być poparta mocną analizą.
Z drugiej strony wszelkiego rodzaju narzędzia predykcyjne czy analityczne, wykorzystujące big data, nie mają prawa funkcjonować sprawnie w infrastrukturze lokalnej. Jest "wielka piątka" dostawców tych technologii i musimy podjąć ryzyko udostępnienia naszych danych, by w ogóle móc z mechanizmów big tech korzystać.
Oczywiście, możemy to robić na mniejszą skalę, ale nikt nie buduje centrów przetwarzania danych na poziomie fabryki, które pozwalają konkurować z Google, Microsoft czy Amazon, więc w pewnej skali to już się staje nieuniknione...
Bez danych algorytmy AI są bezużyteczne. To tłumaczy wciąż niewielkie wykorzystanie tego narzędziaOczywiście nie mogło się tutaj nie pojawić pojęcie AI... Jeśli idzie o firmy zatrudniające przynajmniej 10 osób, to w krajach Unii Europejskiej w wykorzystaniu tego narzędzia Polska wyprzedzała w zeszłym roku tylko Rumunię. Z czego to wynika i gdzie AI ma największy potencjał w przemyśle?
- Zacznijmy od tego, że sztuczna inteligencja w przemyśle nie jest żadną nowością. Algorytmy uczące się, takie jak machine learning, vision control, predictive maintenance z powodzeniem wykorzystuje się od wielu lat, szczególnie w środowiskach produkcyjnych. To jednak rozwiązania wyspecjalizowane i wytrenowane, by realizować konkretne zadania; wymagają ponadto obsługi przez wyspecjalizowaną kadrę techniczną z kompetencjami, żeby z takimi modelami pracować (również od strony kodowej).
Obecny przełom polega na tym, że algorytmy AI zaczynają pożytkować ogromne, często publiczne zbiory danych, a co istotniejsze: rozumieją i komunikują się w języku naturalnym, czyli rozmawiamy z nimi po ludzku i odpowiadają nam po ludzku. Każdy, nawet ktoś bez wiedzy z kręgu IT, może z tego korzystać.
To radykalnie zwiększyło dostępność i zainteresowanie wspomnianymi technologiami, a także zastosowanie ich w codziennej pracy. Wiele firm korzysta z AI w formie swego rodzaju asystenta, takiego "Einsteina na zapleczu", którego można zapytać o wszystko, poprosić o przygotowanie podsumowania, analizę danych czy tłumaczenie dokumentów. Do pewnych granic rozsądku to narzędzie bardzo wspierające codzienną pracę i przynoszące realną poprawę efektywności...
Ja jednak największy potencjał w wykorzystaniu sztucznej inteligencji w przemyśle widzę w tworzeniu wyspecjalizowanych agentów AI, wspierających biznes czy pewne procesy biznesowe, dotyczące zakupów, planowania produkcji, obsługi klienta, analizy jakości czy nadzoru nad bezpieczeństwem w obiektach.
Oczywiście to wszystko musi się odbywać zgodnie ze standardami etyki i bezpieczeństwa.
Skoro w perspektywie jest tyle potencjalnych korzyści, to dlaczego tak niewielkie jest wykorzystanie tego narzędzia?
- Paliwem dla AI są dane. Bez nich algorytmy AI pozostają właściwie bezużyteczne. I dlatego też myślę, że wielką "barierą wejścia" w profesjonalne wykorzystanie AI przez firmy jest dziś nie do końca jeszcze zbudowana kompletność danych źródłowych, które mogą być wykorzystywane przez algorytmy. Właśnie ta niedojrzałość środowisk danych oraz brak ich uspójnienia, a także integracji systemów na pewno pozostają dla biznesu wyzwaniem.
Problemem stały się również bariery w udostępnianiu danych do zewnętrznego przetwarzania przez globalnych dostawców technologii. To realne wyzwanie, realna decyzja i realne ryzyko, które trzeba podjąć, chcąc efektywnie wykorzystywać rozwiązania AI.
Myślę, że każdy chce mieć sztuczną inteligencję i być przez to narzędzie wspierany. Pewne obawy i braki - może kompetencyjne - powodują natomiast, że nie jest to wykorzystywane na szeroką skalę.
Jakie inwestycje w zakresie AI poczyniliście lub planujecie?
- Traktuję sztuczną inteligencję jako element uzupełniający istniejący ekosystem cyfrowy, a nie substytut, który może coś zastąpić... Inwestujmy zatem w dane, w standardy, w integrację, bo tylko wtedy AI może przynieść realną, mierzalną wartość biznesową.
Budujemy infrastrukturę, która ma za zadanie rozszerzanie skali wykorzystania AI - zarówno w warstwie operacyjnej, jak i w warstwie decyzyjnej.
Nie ma odwrotu od Industry 5.0. Firmy, które nie będą w stanie sprostać tym wymaganiom, stracąCzy europejskie i krajowe megaplany cyfryzacyjne (np. "Gigafabryki AI" czy "Zastosowanie sztucznej inteligencji" oraz inne strategie dotyczące np. technologii kwantowych - w UE czy Strategia Cyfryzacji Polski 2035) budzą nadzieję na realne wsparcie cyfryzacji? Czego biznes powinien oczekiwać?
- Te inicjatywy napawają dużą nadzieją, ale ich sukces będzie zależał od tego, jak skutecznie zostaną przekute z deklaracji na właściwe rozwiązanie praktyczne. Dużo się o tym mówi - takie inwestycje są potrzebne, biznes na to czeka.
Cudownie byłoby mieć takie rozwiązania dostępne w naszym kraju i udostępniane przez nasze rządowe zasoby; to niewątpliwie budowałoby naszą konkurencyjność w skali Europy i świata.
Czy nowa koncepcja (Industry 5.0) - łącząca technologie, zrównoważony rozwój i koncentrację na człowieku oraz odporność firm na kryzysy - to kierunek nieunikniony? Oczekiwania wobec biznesu i firm niepomiernie tu rosną, na poziomie organizacyjnym i finansowym. Czy biznes będzie w stanie im sprostać?
- W mojej ocenie Industry 5.0 to nie jest kolejna rewolucja technologiczna, lecz naturalna ewolucja tego, co mamy dzisiaj - w podejściu do zrównoważonego rozwoju, gdzie w centrum uwagi są człowiek, środowisko, odpowiedzialność społeczna i odporność na zmienność otoczenia.
Według mnie przemysł będzie zmierzał w tym kierunku, a firmy, które nie będą w stanie sprostać tym wymaganiom, szczególnie w kwestii zrównoważonego rozwoju i odpowiedzialności społecznej, zostaną w tyle. Stracą nie tylko w oczach regulatorów, ale - przede wszystkim - klientów, konsumentów, partnerów, a także w kontekście pozyskiwania młodych talentów, którzy wybierają pracodawców zgodnie z dzisiejszymi wartościami.
Młodzi ludzie bardzo dokładnie patrzą na te aspekty - gdzie jest człowiek, gdzie środowisko, gdzie przyszłość... To absolutnie nie jest przywilej, z którego skorzystać można lub nie, ale wspólna odpowiedzialność za to, co zostawiamy dla przyszłych pokoleń.
Oczywiście niesie to wyzwania operacyjne, organizacyjne i finansowe, ale tworzy nowe szanse na budowanie trwałej odporności, lepszej kultury organizacyjnej, synergii i relacji ze środowiskiem.
Uważam, że biznes będzie w stanie sprostać opisywanym oczekiwaniom, jeśli potraktujemy to nie jako zewnętrzny wymóg, lecz element własnej strategii długofalowej - takiej orientacji na wartości, a nie wyłącznie na wynik finansowy. Tylko w takim podejściu Przemysł 5.0 ma szansę przynieść trwałą i realną zmianę.
W jakim stopniu cyfryzacja polskiego państwa i procesów produkcyjnych oraz zarządczych wspiera realizację celów zrównoważonego rozwoju? I w jakim stopniu w waszej firmie konkretnie rozwiązania cyfrowe są powiązane z optymalizacją zużycia energii, śladem węglowym, transparentnością raportowania czy odpowiedzialnością społeczną?
- Jako biznes odczuwamy duże naciski z perspektywy państwa, czy może raczej z perspektywy Unii Europejskiej, by pewne rzeczy mierzyć, ograniczać i redukować... To absolutnie potrzebne, potrzebne też w skali globalnej.
Jako grupa mamy bardzo jasny i ambitny cel: osiągnąć neutralność klimatyczną do roku 2050. To zobowiązanie nie tylko o charakterze deklaratywnym, ale przede wszystkim operacyjnym. Wymaga od nas działania i konsekwentnych decyzji na wszystkich poziomach zarządzania. Realizujemy to zobowiązanie od kilku lat.
Wdrażamy nowe rozwiązania technologiczne, pozwalające na optymalizację wykorzystania zasobów, monitorowanie śladu węglowego, transparentność i rzetelność danych raportowych. To element wszystkich naszych projektów.
Uwagę przywiązujemy też do odpowiedzialności w doborze naszych partnerów i dostawców - całego ekosystemu, który musi być spójny i mieć ten sam cel: neutralności klimatycznej.
Nie jest sztuką wprowadzić rozwiązania, które tylko nas - jako organizację - przygotują czy poprawią w kontekście wpływu na środowisko. Sztuką jest też dobierać partnerów mających tę samą wizję.
Trzeba patrzeć na cały łańcuch wartości, oceniając przede wszystkim siebie, ale też partnerów - pod kątem realizacji celów czy zobowiązań środowiskowych i społecznych. W momencie, kiedy - jako całe spektrum biznesu - zaczniemy faktycznie wymagać od naszych partnerów pewnych zobowiązań, deklaracji lub certyfikatów, to wtedy Przemysł 5.0 stanie się faktem.
wnp.pl